5 x DLACZEGO do Huberta Sulimy

Zdjęcie z prób, fot. Rafał Skawerek
Pytamy Huberta Sulimę, dramaturga spektaklu „I Love Chopin” o pięć nurtujących nas kwestii. Premiera w piątek 17 maja w Wytwórni Filmów Fabularnych.
Dlaczego Chopin?
Bo to bardzo ważna postać w tym kraju, fundament naszej tożsamości. A bezpośrednio to Chopin wziął się z „Jezusa” - naszego spektaklu w Nowym Teatrze w Warszawie. Zrobiliśmy tam scenę o głuchoniewidomym (granym przez Bartosza Bielenię), który opowiada o ostatniej sonacie Beethovena. Wtedy zaproponowałem, żebyśmy zrobili kiedyś abstrakcyjny spektakl o jakimś kompozytorze. Jędrzej jest po muzykologii, lubię, jak opowiada o historii muzyki. On uwielbia też Chopina, dużo go gra, a ja nie znosiłem wręcz fizycznie tej muzyki, mimo że wiedziałem, że jest genialna. Kiedy Jędrzej zaproponował, żeby zająć się Chopinem, to pomyślałem, że to będzie ciekawe - przyjrzeć się tej postaci i tym silnym uczuciom z dwóch zupełnie różnych perspektyw.
Dlaczego queerowa biografia?
Nie wiemy, jakiej orientacji był Chopin, nie mamy prawa tego stwierdzić, ale jego biografia zawiera wiele homoerotycznych elementów. Oczywiste jest też, że w tamtych czasach seksualność była pojmowana i realizowana zupełnie inaczej niż dziś. Chopin jednak na pewno był queerem, odmieńcem, dziwakiem ╴ zarówno w kwestii seksualności, relacji, sposobu życia jak i swojej twórczości ╴ to nie podlega dyskusji i wynika wprost z jego biografii. To, co jest interesujące w tej sprawie, to celowe przemilczanie kwestii jego seksualności lub święte oburzenie na każde jej wspomnienie. Chopin jest wizerunkiem, który w dużej mierze sam stworzył. Fasadą, bajką, w którą chcemy wierzyć, w której się schronił, jak w trumnie. Schował się za personą, skrzętnie ukrywając wszystko, co trudne, niechciane, niepasujące do ideału. A jego prawdziwe życie było w gruncie rzeczy nieudane, nieszczęśliwe, wybawione jedynie przez muzykę. U nas to patron tożsamości, pragnień, marzeń, dziwactw, które trzeba było w naszej kulturze ukrywać przed światem. Afirmujemy jego odmienność, dziwność i jego mrok. Dla nas jest queerową, a nie narodową ikoną, a jego sztuka miejscem paradoksów – ukrycia, cierpienia, ale też wielkiej wolności.
Dlaczego przełamywać stereotyp o twórczości Chopina?
Bo Chopin, jego życie i twórczość, są wielowarstwowe, skomplikowane, pełne paradoksów właśnie. Dojrzałe, pełniejsze spojrzenie pozwala nam go lepiej zrozumieć. Przyjąć nie tylko to, co wygodne, poprawne, patriotyczne, ale też jego mrok, bo z tego mroku brała się w dużej mierze jego sztuka. Niech Chopin sobie będzie wreszcie kim chce, nie tylko patriotycznym emblematem z czekoladek i wódki albo muzyczką w Pendolino. Niech będzie wolny. I my też.
Dlaczego pantomima?
Wiele spraw wokół tej biografii jest przemilczanych, nie ma na nie języka, brakuje słów, wiedzy. Pantomima mówi ciałem i o pragnieniach ciała, a to rejony, które Chopin sam wypierał, ukrywał. Podobnie jak sami to często robimy w naszym społeczeństwie. Ciało było też dla Chopina źródłem udręk przez jego liczne choroby, również psychiczne. Pantomima i w ogóle teatr ruchu, formy daje możliwość zgłębienia tych tematów, pozwala zrobić krok ku lepszej relacji z ciałem, ze sobą, wyrazić coś na co nie mamy słów.
Dlaczego nie zobaczymy Chopina?
To będzie jego abstrakcyjny portret opowiedziany poprzez inne postaci i historie. Chopina nie ma, ale na scenie jest dużo miłości do niego i jego twórczości.
Rozmawiał: Mariusz Turchan

Hubert Sulima, fot. Rafał Skwarek